- Witaj w Paryżu, mademoiselle. – ucałował moją dłoń Ethan.
Pierwszym
przystankiem w Europie okazała się być Francja. Zawsze marzyłam, by odwiedzić
ten cudowny kraj. Nie na co dzień można
mieć styczność z tak eleganckim i wykwintnym otoczeniem. Wszystko tutaj było
perfekcyjne, zaczynając od wina, kończąc na widokach i zadziwiających
miejscach. Byłam podekscytowana wyjazdem i poznaniem Ethana.
- Jak przekonałeś moich rodziców? – zapytałam zachwycona.
- To było proste. Już masz miejsce w uczelni, o której
marzyłaś, a testy będziesz zaliczać semestralnie, czyli w naszej podróży nie
zabraknie czasu na naukę. – oznajmił poważnie.
- No nie… - załamałam się.
- Żartuję, przecież mamy ponad miesiąc, wrócisz do domu
przed rozpoczęciem. – odparł.
Odwróciłam
się od niego i poszłam w stronę rynku. Chłopak dogonił mnie i chwycił za
łokieć.
- Obraziłaś się? – zapytał, a ja milczałam – No weź,
Natalia. Przecież z tą uczelnią to nie był żart…
- Chcę się tam dostać sprawiedliwie, tak jak inni. –
oznajmiłam pewnie.
- I na pewno Ci się to uda. – odparł, uśmiechając się.
Udaliśmy
się do hotelu, w którym zajmowaliśmy wielki apartament. Musiałam przyznać, że
Ethan nie szczędził sobie kosztów. Wszystko w środku było wykwintne i dopięte
na ostatni guzik, co wcale mnie nie zdziwiło. Wiele dowiedziałam się o
chłopaku. Na przykład, że aspirował na tą samą uczelnię co ja. Czyli
Uniwersytet Medyczny. Od zawsze starał się wszystkim pomagać, choć robił to
skrycie, gdyż wiedział, że jego ojciec gniewałby się za takie postępowanie
syna.
- Szykuj się, za chwilę wychodzimy. – oznajmił tajemniczo
chłopak.
- Dokąd?
- Przekonasz się, tu i tam. Pozwiedzamy, zostajemy tu tylko
na trzy dni. – powiedział.
Podeszłam
do szafy i wybrałam elegancką, różową sukienkę i czarny żakiecik, do tego
czarne szpilki i różową torebeczkę od Chanel. Zrobiłam lekki makijaż i usiadłam
na łóżku. Tak szczerze to byłam bardzo zadowolona z perspektywy wyjazdu,
odcięcia się zarówno od Logana i Dylana, jak i od mojego nudnego życia. Ethan
uwielbiał gierki, co wcale mi nie przeszkadzało, gdyż dostarczało to wielu
emocji i ciekawych przeżyć.
- Gotowa? – chłopak wparował do pokoju i oniemiał, widząc
mnie.
- Zawsze i wszędzie. – zaśmiałam się, przechodząc obok
niego.
Najpierw udaliśmy się na
przechadzkę po mieście. Chyba najbardziej przypadła mi do gustu Katedra
Notre-Dame. Była oszałamiająca i perfekcyjnie wybudowana i wykończona. Trudno
mi było uwierzyć, że tak wspaniała budowla została wzniesiona przez ludzi.
Niektórzy naprawdę byli prawdziwymi geniuszami.
Następnie brunet zabrał mnie do
restauracji, gdzie czekało mnie nie małe zaskoczenie. Ta bogata restauracja
dostępna była tylko dla tych, którzy rezerwowali w niej miejsce od roku. Czyżby
Ethan planował to od dłuższego czasu?
Siedzieliśmy przy stoliku i
zamówiliśmy to, na co mieliśmy ochotę. Obsługa jednak pofatygowała się i
przyniosła nam wino. Jednak nie było to zwykłe wino, a szampan, który smakował
inaczej niż każdy znany mi rodzaj szampana. Było idealne. Zresztą jak wszystko
w lokalu. Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie Ethana.
- Jestem brudna?
- Nie, pięknie wyglądasz. Cieszę się, że się zgodziłaś i
wyjechałaś ze mną. Obiecuję, nie pożałujesz tego. – posłał mi ciepły uśmiech.
Reszta
wieczoru przebiegała bez zbędnych komplikacji. No prawie. To wino, czy tam
szampan nieźle nas wzięło i wędrowaliśmy napojeni euforią do klubu. Klubu,
który znajdował się w Wieży Eiffla. Oczywiście udaliśmy się tam zaopatrzeni,
gdyż brunet wykupił trzy skrzynki trunku, które lokaj przetransportował do
hotelu. Oczywiście wzięliśmy jedną butelkę ze sobą.
- Skąd wziął się tu lokaj? – zapytałam.
- To mój hotel. – odparł.
- CO?! – w sumie nie powinnam była być zaskoczona.
- No tak. Chodź, zabawmy się. – zaśmiał się chłopak.
Wkroczyliśmy
pewnie do klubu, który wypełniony był masą ludzi. Podeszliśmy do baru i
zamówiliśmy kolejne wino, gdyż tamta butelka została opróżniona po drodze.
Jakoś szczególnie mnie to nie dziwiło. Balowaliśmy kilka godzin w szampańskim
nastroju. Chłopak postanowił pójść do łazienki i poprosił bym na niego
poczekała. Więc czekałam, ale w tym czasie jakiś typek dostrzegł okazję i zajął
miejsce bruneta.
- Hej, piękna. Co robisz tutaj sama w tak piękną noc? –
zapytał pewnie siebie blondyn.
- Na pewno nie gawędzę z frajerami. – odparłam, odwracając
się od niego.
- Hej, hej. Żadnych frajerów obok Ciebie nie widzę, jestem
za to ja. – zaśmiał się – Może masz ochotę na drinka i rozmowę?
- Jakoś nie jestem zainteresowana tą propozycją. Poszukaj
kogoś kto nabierze się na te durne gierki. – syknęłam.
Jego
źrenice momentalnie się zwęziły, a chłopak chwycił mnie mocno za ramię, patrząc
mi groźnie w oczy.
- Nie pozwalaj sobie. To ja wyznaczam kto będzie ze mną
rozmawiał i kiedy, a Ty mała lepiej się podporządkuj i… - nie zdążył dokończyć,
gdyż został powalony na ziemię.
Ethan
uderzył go z całej siły. No, no. Nie wiedziałam, że mój towarzysz jest aż tak
silny.
- Powiedziała, że masz się odczepić. Nie dociera? – powiedział
wściekły, a następnie spojrzał na mnie – Idziemy.
Jeszcze
raz zerknęłam na przerażonego blondyna i ruszyłam w ślad za Ethanem. Nie
odzywał się przez dłuższą część drogi, więc postanowiłam rozładować napięcie.
- Coś się stało?
- Dużo się stało! Jakiś typ próbował się do Ciebie dobrać, a
mnie nie było w tej chwili, gdybym się spóźnił to… - powiedział załamany.
- Ale się nie spóźniłeś, mój wybawco. Najwyżej będę
wychodzić razem z Tobą do łazienki. – zażartowałam.
- Gdyby coś Ci się stało to chyba bym umarł. – odpowiedział
po chwili.
- To tylko ja, daj spokój, dam sobie radę. – oznajmiłam
pewnie.
Brunet
zmierzył mnie wzrokiem i dalej niedbale kroczył przed siebie. Musiał się zacząć
liczyć z tym, że nie jestem małą dziewczynką. Gdyby blondyn posunął się za
daleko sama bym mu pokazała gdzie jego miejsce.
Niespodziewanie
Ethan zatrzymał się przez co o mało co nie wpadłam na niego. Odwrócił się w
moją stronę i przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając. Czułam się lekko
skołowana, jednak czułam się dobrze w jego ramionach. Wiedziałam, że przy nim
nic mi nie grozi, że mogę zapomnieć o minionych wydarzeniach i wrócić do
normalności.
- Co jest? – spytałam cicho.
- Kocham Cię. – powiedział.
- Praktycznie się nie znamy. – odparłam.
W głębi
serca wiedziałam, że sama zakochuję się w chłopaku, był dosłownie idealny.
Szarmancki, kulturalny, uprzejmy, kochany, troskliwy, nieco cyniczny, ale był
kimś ważnym. Miałam wrażenie, że znałam go całe życie.
- Sorki, zapomnij o tym. – powiedział i ruszył przed siebie.
Jednak ja
stałam w miejscu.
- Nie chcę o tym zapominać! – krzyknęłam.
Oszołomiony
chłopak odwrócił się w moją stronę i zobaczył jak z mojego lewego oka wypływa
jedna pojedyncza łza.
- Nie płacz, nie możesz być smutna. Cholera, to moja wina.
- Nie mów mi, że mam zapomnieć… Skoro sama też coś do Ciebie
czuję. – wyszeptałam.
Brunet
chwycił mnie lekko za podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy. Tak bardzo
chciałam by to zrobił, by mnie pocałował. Jednak to nie nadchodziło. Czułam się
źle. Co jeśli tylko się ze mną bawił?
Wtedy
stało się. Pocałował mnie delikatnie, czułam w tym żal i smutek połączone ze
szczęściem i desperacją.
- Zostań ze mną.
- Co? – zapytałam, robiąc wielkie oczy.
- Zostań ze mną na zawsze, olej stare życie. Po prostu nie
zostawiaj mnie.
- Na zawsze?
- Na zawsze. – potwierdził.
- Na zawsze. – powiedziałam i pocałowałam go.
Czułam narastającą euforię. Miłość nie była zła,
była trudna, ale nie zła. Dawała szczęście i pozwalała oderwać się od
problemów. Ona leczyła. Czułam. W końcu coś czułam.
To jest tak cudowne, że ja nie wiem! Czytam to czwarty raz i chcę jeszcze :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze niesamowity,genialny i długo by tak można wymieniać. Nie muszę Ci chyba mówić, że masz talent do pisania. Jak zawsze duużo weny na kolejne rozdziały.:D
OdpowiedzUsuńWercia xD
Och, czekałam na tą część z Ethanem <3 Cudowna!
OdpowiedzUsuńPiękne
OdpowiedzUsuńjeszcze więcej z Ethanem !
OdpowiedzUsuńCudowne, też bym chciała tak ładnie pisać.Próbowałam, ale to były tylko takie "bazgrołki"
OdpowiedzUsuń