niedziela, 24 lipca 2016

Just Game #15 - Logan [KONIEC]


            Podążałam ciemnymi uliczkami miasta w środku nocy. Czułam obezwładniającą mnie pustkę. Kocham Logana - te słowa zdawały się zaczepiać potworne macki wokół mego umysłu. Dlaczego czułam się tak bardzo bezradna, gdy kochałam kogoś, komu rzeczywiście na mnie zależało? Przecież nie mogłam w nieskończoność uciekać od tego, co czułam, prawda? Logan nigdy mnie nie skrzywdził, wręcz przeciwnie. Z dnia na dzień coraz bardziej przekonywał mnie, co do prawdziwości jego uczuć. Przynosił mi kwiaty, zabierał na romantyczne spacery, randki, a ja wciąż nie byłam pewna, czy mogę mu zaufać.
Minęły trzy tygodnie od mojego wyznania, a od trzech dni zaczęłam unikać chłopaka. Musiałam to wszystko przemyśleć. Sama i na spokojnie. Wróciłam do domu nad ranem i w dalszym ciągu doskwierała mi bezsenność. Bez zastanowienia poszłam do łazienki i wykonałam wszystkie codzienne czynności. Gdy wróciłam do pokoju dostrzegłam mrożący krew w żyłach fakt. Zostawiłam okno zamknięte, a teraz było otwarte. Poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy dłońmi, więc szybko zareagowałam i kopnęłam napastnika.
- TO BOLI! – wydarł się Logan.
- Nie strasz mnie tak! – spanikowałam.
- Dlaczego mnie unikasz? – spytał, podnosząc się.
- Potrzebuję czasu…
- Na co? Może nic do mnie nie czujesz, co? – zapytał rozzłoszczony.
                Stałam jak słup i milczałam.
- Mogłem się tego spodziewać… - zaczął, ale chwyciłam go za rękę.
- Czuję, ale boję się – łzy same cisnęły mi się do oczu, Logan, widząc to delikatnie przycisnął mnie do siebie.
- Czego się boisz?
- Że tylko się ze mną bawisz. Jeśli tak robisz, to proszę przestań teraz – poprosiłam błagalnie.
                Blondyn nic nie powiedział, tylko ujął mój podbródek w swoją dłoń.
- Dzięki, że za takiego mnie masz – powiedział obojętnie i mnie puścił, po czym wyszedł przez okno.
- LOGAN! – krzyknęłam zrozpaczona, widząc jak chłopak spada i uderza w ziemię.
                Szybko chwyciłam telefon i wykręciłam numer pogotowia, jednocześnie, zbiegając na dół. Uklękłam przy blondynie i zaczęłam sprawdzać puls. Był.
- Logan… - zaczęłam szlochać.
- Kocham Cię, zawsze Cię kochałem – powiedział i zasnął.




            Czekałam w szpitalu, oczekując na jakiś cud. Logan aktualnie leżał na sali operacyjnej, gdzie lekarze walczyli o jego życie. Minęły cztery godzina, a ja wciąż zalana łzami nie mogłam uwierzyć w to, że ta sytuacja miała miejsce naprawdę. Próbowałam opanować się, jednak bezskutecznie. Obwiniałam się o jego stan, w końcu mogłam tego wszystkiego nie mówić, a on mógł wyjść jak człowiek. Dlaczego to wszystko musiało przytrafić się mi? Ta bezradność odbierała mi siły, ale wciąż miałam nadzieję, że on z tego wyjdzie.
            Po dwóch godzinach lekarze opuścili salę i prowadzący podszedł do mnie.
- Przykro mi, ale - wybuchłam płaczem - będzie leżał na OIOMIE. 
            Odetchnęłam z ulgą.
- Mogę go zobaczyć? - zapytałam z nadzieją, a lekarz przyjrzał mi się bacznie.
- Nie powinnaś, ale zrobię wyjątek, ale tylko na chwilę - oznajmił, posyłając mi smutny uśmiech.
            Mężczyzna zaprowadził mnie do sali, w której leżał Logan. Przyjrzałam mu się zza szyby. Poczułam jak mój oddech miarowo zwalnia. Nagle urządzenie obok niego zaczęło piszczeć. Wiedziałam, co to znaczy. 
            Czas jakby zwolnił. Lekarze i pielęgniarki przebiegli obok mnie i wbiegli do Logana. Reanimowali go, jednak bezskutecznie. Czułam jak moje serce umiera. Wszystko zaczynało tracić sens, a mnie pochłaniała ciemność. Lekarze pokiwali do siebie z dezaprobatą. Usiadłam w oknie i czekałam.


- Możesz iść się pożegnać - oznajmił prowadzący.
            Nie czułam nic, tak jakbym umarła. Podobno, gdy umierasz kończy się tylko Twój świat. Reszta żyje dalej. Wiedziałam, że bez Logana mój świat także się kończył. Powoli weszłam do pomieszczenia. Leżał nieruchomo, bez oddechu. Wyglądał tak pięknie. Łzy zaczęły cieknąć po moim policzku. Delikatnie ujęłam jego dłoń i pocałowałam go w czoło.
- Nikogo nigdy nie pokocham tak mocno jak Ciebie, Logan - wyszeptałam.
            Wszystko straciło barwy. Wszystko wydawało się nijakie. Nie chciałam już dłużej żyć, w końcu jak można żyć bez kogoś, dzięki komu zaczęło się czuć.
            Ta chwila wbije się w mą pamięć po wieki. Urządzenie pokazało, że serce chłopaka powróciło do pracy. Żył. Opadłam na ziemię. Lekarz wbiegł do pomieszczenia.
- Wszystko w po... Do jasnej anielki! To cud - powiedział oniemiały.
            Dwa tygodnie później Logan został wypisany ze szpitala. 
- To co? Idziemy? - zapytał, całując mnie w czoło.
            Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam, potakując przy tym głową. Spacerowaliśmy po mieście, trzymając się za ręce. Nie mogłam uwierzyć w to, że był przy mnie. 


- Natalia... Kocham Cię, pamiętaj o tym. Nie chcę byś sądziła, że tylko się Tobą bawię. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała - mówił.
- To więcej nie wyłaź przez okno! - zdenerwowałam się nie na żarty.
- Obiecuję. Jesteś jedyną osobą, która potrafiła obudzić we mnie uczucia. Musisz zrozumieć, że jestem tu tylko dla Ciebie i nigdy Cię nie zostawię, krasnalu - zaśmiał się.
- JA CI DAM KRASNALU! - rzuciłam się na niego z zamiarem zadania kuksańca, jednak on chwycił mnie i wziął w ramiona. Niósł mnie chwilę, bacznie spoglądając mi w oczy.
- Zaufasz mi? - zapytał cicho.
- Już Ci ufam - wyszeptałam.
            Wtedy przybliżył swoje usta i złączył je z moimi. Czułam, że jestem bezpieczna i kochana. Nie mogłam dłużej bać się straty, gdyż mając obawy, często sami sprawiamy, że tej straty doznajemy. Chciałam być z Loganem, kochałam go mocniej, niż tylko mogłam sobie kiedyś wyobrazić. Chciałam żyć chwilą.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz