niedziela, 24 lipca 2016

Just Game #15 - Ethan [KONIEC]

- Zatańczysz? - zapytał Ethan, włączając muzykę.
            Zaśmiałam się. Widać, że to wino nieźle na niego zadziałało. Chwilę się wahałam, jednak chwyciłam jego dłoń i zaczęliśmy wirować. Miałam na sobie jedynie długą koszulę, przez co czułam się lekko niekomfortowo, aczkolwiek obawy odpłynęły już dawno temu. Ufałam Ethanowi bezgranicznie, wiedziałam, że chcę spędzić z nim resztę życia. Jedynym co mnie smuciło było to, że nasza podróż dobiegała końca, a to oznaczało powrót do normalnego, szarego życia.



            Aktualnie znajdowaliśmy się w Monako, oczywiście, co najlepsze to na koniec. Został nam jeden dzień pobytu. Miasto było cudowne, mimo, że nie przepadałam za technologią i architekturą, naprawdę podobało mi się tutaj. Szczególnie nocą, gdy mieścina była całkowicie oświetlona.


            Cały dzień spędziliśmy na plaży, a teraz zatracaliśmy się w tańcu, żartowaliśmy, bawiliśmy. Jeszcze nie zakończyliśmy naszej podróży, a już tęskniłam za nią. W szczególności wiedziałam, że będę tęsknić za Ethanem.
- Chcesz iść na plażę? - zapytał.
- Teraz? - zapytałam zdziwiona.
            Chłopak przytaknął. Szczerze? To było głupie pytanie, gdyż znajdowaliśmy się w domku położonym tuż przy plaży. Wystarczyło wyjść i już tam byłeś. Szybko ubrałam się i dołączyłam do bruneta. Usiedliśmy na piasku i podziwialiśmy księżyc w pełni.
- Nie chcę wracać - jęknęłam.
- Możesz zostać ze mną - oznajmił.
- Nie mogę, mam szkołę, a rodzice tak łatwo by się nie dali przekonać - powiedziałam twardo.
            Ethan westchnął i przyciągnął mnie do siebie. Obejmował mnie swoimi rękoma tak, że jego podbródek spoczywał na mojej głowie.
- Nie chcę się z Tobą rozstawać - wyszeptał.
- Ani ja.
- Niby tylko rok, ale teraz jak Cię poznałem będzie mi za trudno żyć gdzieś daleko od Ciebie - przyznał zmartwiony.
- Zobaczymy czy za rok dalej będziesz moim stalkerem - zaśmiałam się.
- Będę nim już zawsze. Kocham Cię - słysząc te słowa, moje serce zabiło mocniej.
            Nagle chłopak podniósł się i chwycił mnie w swoje ramiona. Następnie trzymając mnie mocno wbiegł do wody. 
- Dobrze się czujesz?! Jesteśmy teraz cali mokrzy! - zaśmiałam się.
            Ethan uśmiechnął się czarująco i przyciągnął mnie do siebie, pieczętując to, co wcześniej powiedział długim, namietnym pocałunkiem. Poczułam motyle w brzuchu. Początkowo miałam obawy, co do tego wyjazdu. Teraz jednak nie żałowałam.


            Wróciłam do domu i rzuciłam plecak na łóżko. Niewiarygodne, że już miałam pierwszy dzień w szkole za sobą. 
            Za to drugi dzień był... No cóż, szokujący. 
- Natalia, przeprowadzamy się - oznajmiła moja mama, a ja ze zdziwienia zbiłam miskę.
             Tak, więc spakowaliśmy się i już drugiego dnia byliśmy w Portland. Początkowo próbowałam namówić mamę, bym mogła zostać z Johnem, aczkolwiek była nieugięta. Ten szczęściarz miał całą chatę dla siebie. Już to widziałam. Imprezy, dziewczyny... No dobra, bez dziewczyn. Tak czy siak nasz dom przestał być naszym domem. 
            Weszłam przez próg szkoły i czułam na sobie spojrzenie dosłownie każdego. Specjalnie mi to nie przeszkadzało, jednak strasznie brakowało mi rozgadanej Lily. Skierowałam się do sekretariatu, gdzie otrzymałam nowy plan lekcji i szyfr do szafki. Następnie szukałam klasy, aczkolwiek tą czynność przerwało mi uprowadzenie. Tak, ktoś mnie uprowadził. Przechodziłam obok schowka sprzątaczek i zostałam brutalnie do niego wciągnięta. Przez kogo? 
- Jeden dzień to za długo jak dla mnie, nie sądzisz? - zapytał noszalancko Ethan.
            No i tak się to musiało skończyć. Pierwszy dzień, a już wagary. Leżałam wtulona w Ethana, ciesząc się, że... NO WŁAŚNIE?! Ciekawi mnie do dziś jak przekonał moich rodziców do wyjazdu, a potem do przeprowadzki, ale tego się chyba nigdy nie dowiem.



Just Game #15 - Logan [KONIEC]


            Podążałam ciemnymi uliczkami miasta w środku nocy. Czułam obezwładniającą mnie pustkę. Kocham Logana - te słowa zdawały się zaczepiać potworne macki wokół mego umysłu. Dlaczego czułam się tak bardzo bezradna, gdy kochałam kogoś, komu rzeczywiście na mnie zależało? Przecież nie mogłam w nieskończoność uciekać od tego, co czułam, prawda? Logan nigdy mnie nie skrzywdził, wręcz przeciwnie. Z dnia na dzień coraz bardziej przekonywał mnie, co do prawdziwości jego uczuć. Przynosił mi kwiaty, zabierał na romantyczne spacery, randki, a ja wciąż nie byłam pewna, czy mogę mu zaufać.
Minęły trzy tygodnie od mojego wyznania, a od trzech dni zaczęłam unikać chłopaka. Musiałam to wszystko przemyśleć. Sama i na spokojnie. Wróciłam do domu nad ranem i w dalszym ciągu doskwierała mi bezsenność. Bez zastanowienia poszłam do łazienki i wykonałam wszystkie codzienne czynności. Gdy wróciłam do pokoju dostrzegłam mrożący krew w żyłach fakt. Zostawiłam okno zamknięte, a teraz było otwarte. Poczułam jak ktoś zakrywa mi oczy dłońmi, więc szybko zareagowałam i kopnęłam napastnika.
- TO BOLI! – wydarł się Logan.
- Nie strasz mnie tak! – spanikowałam.
- Dlaczego mnie unikasz? – spytał, podnosząc się.
- Potrzebuję czasu…
- Na co? Może nic do mnie nie czujesz, co? – zapytał rozzłoszczony.
                Stałam jak słup i milczałam.
- Mogłem się tego spodziewać… - zaczął, ale chwyciłam go za rękę.
- Czuję, ale boję się – łzy same cisnęły mi się do oczu, Logan, widząc to delikatnie przycisnął mnie do siebie.
- Czego się boisz?
- Że tylko się ze mną bawisz. Jeśli tak robisz, to proszę przestań teraz – poprosiłam błagalnie.
                Blondyn nic nie powiedział, tylko ujął mój podbródek w swoją dłoń.
- Dzięki, że za takiego mnie masz – powiedział obojętnie i mnie puścił, po czym wyszedł przez okno.
- LOGAN! – krzyknęłam zrozpaczona, widząc jak chłopak spada i uderza w ziemię.
                Szybko chwyciłam telefon i wykręciłam numer pogotowia, jednocześnie, zbiegając na dół. Uklękłam przy blondynie i zaczęłam sprawdzać puls. Był.
- Logan… - zaczęłam szlochać.
- Kocham Cię, zawsze Cię kochałem – powiedział i zasnął.




            Czekałam w szpitalu, oczekując na jakiś cud. Logan aktualnie leżał na sali operacyjnej, gdzie lekarze walczyli o jego życie. Minęły cztery godzina, a ja wciąż zalana łzami nie mogłam uwierzyć w to, że ta sytuacja miała miejsce naprawdę. Próbowałam opanować się, jednak bezskutecznie. Obwiniałam się o jego stan, w końcu mogłam tego wszystkiego nie mówić, a on mógł wyjść jak człowiek. Dlaczego to wszystko musiało przytrafić się mi? Ta bezradność odbierała mi siły, ale wciąż miałam nadzieję, że on z tego wyjdzie.
            Po dwóch godzinach lekarze opuścili salę i prowadzący podszedł do mnie.
- Przykro mi, ale - wybuchłam płaczem - będzie leżał na OIOMIE. 
            Odetchnęłam z ulgą.
- Mogę go zobaczyć? - zapytałam z nadzieją, a lekarz przyjrzał mi się bacznie.
- Nie powinnaś, ale zrobię wyjątek, ale tylko na chwilę - oznajmił, posyłając mi smutny uśmiech.
            Mężczyzna zaprowadził mnie do sali, w której leżał Logan. Przyjrzałam mu się zza szyby. Poczułam jak mój oddech miarowo zwalnia. Nagle urządzenie obok niego zaczęło piszczeć. Wiedziałam, co to znaczy. 
            Czas jakby zwolnił. Lekarze i pielęgniarki przebiegli obok mnie i wbiegli do Logana. Reanimowali go, jednak bezskutecznie. Czułam jak moje serce umiera. Wszystko zaczynało tracić sens, a mnie pochłaniała ciemność. Lekarze pokiwali do siebie z dezaprobatą. Usiadłam w oknie i czekałam.


- Możesz iść się pożegnać - oznajmił prowadzący.
            Nie czułam nic, tak jakbym umarła. Podobno, gdy umierasz kończy się tylko Twój świat. Reszta żyje dalej. Wiedziałam, że bez Logana mój świat także się kończył. Powoli weszłam do pomieszczenia. Leżał nieruchomo, bez oddechu. Wyglądał tak pięknie. Łzy zaczęły cieknąć po moim policzku. Delikatnie ujęłam jego dłoń i pocałowałam go w czoło.
- Nikogo nigdy nie pokocham tak mocno jak Ciebie, Logan - wyszeptałam.
            Wszystko straciło barwy. Wszystko wydawało się nijakie. Nie chciałam już dłużej żyć, w końcu jak można żyć bez kogoś, dzięki komu zaczęło się czuć.
            Ta chwila wbije się w mą pamięć po wieki. Urządzenie pokazało, że serce chłopaka powróciło do pracy. Żył. Opadłam na ziemię. Lekarz wbiegł do pomieszczenia.
- Wszystko w po... Do jasnej anielki! To cud - powiedział oniemiały.
            Dwa tygodnie później Logan został wypisany ze szpitala. 
- To co? Idziemy? - zapytał, całując mnie w czoło.
            Spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam, potakując przy tym głową. Spacerowaliśmy po mieście, trzymając się za ręce. Nie mogłam uwierzyć w to, że był przy mnie. 


- Natalia... Kocham Cię, pamiętaj o tym. Nie chcę byś sądziła, że tylko się Tobą bawię. Nie chcę żebyś przeze mnie cierpiała - mówił.
- To więcej nie wyłaź przez okno! - zdenerwowałam się nie na żarty.
- Obiecuję. Jesteś jedyną osobą, która potrafiła obudzić we mnie uczucia. Musisz zrozumieć, że jestem tu tylko dla Ciebie i nigdy Cię nie zostawię, krasnalu - zaśmiał się.
- JA CI DAM KRASNALU! - rzuciłam się na niego z zamiarem zadania kuksańca, jednak on chwycił mnie i wziął w ramiona. Niósł mnie chwilę, bacznie spoglądając mi w oczy.
- Zaufasz mi? - zapytał cicho.
- Już Ci ufam - wyszeptałam.
            Wtedy przybliżył swoje usta i złączył je z moimi. Czułam, że jestem bezpieczna i kochana. Nie mogłam dłużej bać się straty, gdyż mając obawy, często sami sprawiamy, że tej straty doznajemy. Chciałam być z Loganem, kochałam go mocniej, niż tylko mogłam sobie kiedyś wyobrazić. Chciałam żyć chwilą.



sobota, 23 lipca 2016

Nowa seria na blogu!

Pysie, postanowiłam, że będę publikować tutaj na blogu nową serię, tak, tak love story. Póki co na samequizy zostanę, ale mam wkrótce plany pisania jedynie tutaj na blogu. Mam nadzieję, że spodoba się nowa seria. Buzi :*
Wtfnanami

czwartek, 21 lipca 2016

"Just Game #14 - Ethan"

- Witaj w Paryżu, mademoiselle. – ucałował moją dłoń Ethan.
                Pierwszym przystankiem w Europie okazała się być Francja. Zawsze marzyłam, by odwiedzić ten cudowny kraj. Nie na co dzień  można mieć styczność z tak eleganckim i wykwintnym otoczeniem. Wszystko tutaj było perfekcyjne, zaczynając od wina, kończąc na widokach i zadziwiających miejscach. Byłam podekscytowana wyjazdem i poznaniem Ethana.
- Jak przekonałeś moich rodziców? – zapytałam zachwycona.
- To było proste. Już masz miejsce w uczelni, o której marzyłaś, a testy będziesz zaliczać semestralnie, czyli w naszej podróży nie zabraknie czasu na naukę. – oznajmił poważnie.
- No nie… - załamałam się.
- Żartuję, przecież mamy ponad miesiąc, wrócisz do domu przed rozpoczęciem. – odparł.
                Odwróciłam się od niego i poszłam w stronę rynku. Chłopak dogonił mnie i chwycił za łokieć.
- Obraziłaś się? – zapytał, a ja milczałam – No weź, Natalia. Przecież z tą uczelnią to nie był żart…
- Chcę się tam dostać sprawiedliwie, tak jak inni. – oznajmiłam pewnie.

- I na pewno Ci się to uda. – odparł, uśmiechając się.




                Udaliśmy się do hotelu, w którym zajmowaliśmy wielki apartament. Musiałam przyznać, że Ethan nie szczędził sobie kosztów. Wszystko w środku było wykwintne i dopięte na ostatni guzik, co wcale mnie nie zdziwiło. Wiele dowiedziałam się o chłopaku. Na przykład, że aspirował na tą samą uczelnię co ja. Czyli Uniwersytet Medyczny. Od zawsze starał się wszystkim pomagać, choć robił to skrycie, gdyż wiedział, że jego ojciec gniewałby się za takie postępowanie syna.
- Szykuj się, za chwilę wychodzimy. – oznajmił tajemniczo chłopak.
- Dokąd?
- Przekonasz się, tu i tam. Pozwiedzamy, zostajemy tu tylko na trzy dni. – powiedział.
                Podeszłam do szafy i wybrałam elegancką, różową sukienkę i czarny żakiecik, do tego czarne szpilki i różową torebeczkę od Chanel. Zrobiłam lekki makijaż i usiadłam na łóżku. Tak szczerze to byłam bardzo zadowolona z perspektywy wyjazdu, odcięcia się zarówno od Logana i Dylana, jak i od mojego nudnego życia. Ethan uwielbiał gierki, co wcale mi nie przeszkadzało, gdyż dostarczało to wielu emocji i ciekawych przeżyć.
- Gotowa? – chłopak wparował do pokoju i oniemiał, widząc mnie.
- Zawsze i wszędzie. – zaśmiałam się, przechodząc obok niego.




Najpierw udaliśmy się na przechadzkę po mieście. Chyba najbardziej przypadła mi do gustu Katedra Notre-Dame. Była oszałamiająca i perfekcyjnie wybudowana i wykończona. Trudno mi było uwierzyć, że tak wspaniała budowla została wzniesiona przez ludzi. Niektórzy naprawdę byli prawdziwymi geniuszami.
Następnie brunet zabrał mnie do restauracji, gdzie czekało mnie nie małe zaskoczenie. Ta bogata restauracja dostępna była tylko dla tych, którzy rezerwowali w niej miejsce od roku. Czyżby Ethan planował to od dłuższego czasu?
Siedzieliśmy przy stoliku i zamówiliśmy to, na co mieliśmy ochotę. Obsługa jednak pofatygowała się i przyniosła nam wino. Jednak nie było to zwykłe wino, a szampan, który smakował inaczej niż każdy znany mi rodzaj szampana. Było idealne. Zresztą jak wszystko w lokalu. Podniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie Ethana.
- Jestem brudna?
- Nie, pięknie wyglądasz. Cieszę się, że się zgodziłaś i wyjechałaś ze mną. Obiecuję, nie pożałujesz tego. – posłał mi ciepły uśmiech.



                Reszta wieczoru przebiegała bez zbędnych komplikacji. No prawie. To wino, czy tam szampan nieźle nas wzięło i wędrowaliśmy napojeni euforią do klubu. Klubu, który znajdował się w Wieży Eiffla. Oczywiście udaliśmy się tam zaopatrzeni, gdyż brunet wykupił trzy skrzynki trunku, które lokaj przetransportował do hotelu. Oczywiście wzięliśmy jedną butelkę ze sobą.
- Skąd wziął się tu lokaj? – zapytałam.
- To mój hotel. – odparł.
- CO?! – w sumie nie powinnam była być zaskoczona.
- No tak. Chodź, zabawmy się. – zaśmiał się chłopak.



                Wkroczyliśmy pewnie do klubu, który wypełniony był masą ludzi. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy kolejne wino, gdyż tamta butelka została opróżniona po drodze. Jakoś szczególnie mnie to nie dziwiło. Balowaliśmy kilka godzin w szampańskim nastroju. Chłopak postanowił pójść do łazienki i poprosił bym na niego poczekała. Więc czekałam, ale w tym czasie jakiś typek dostrzegł okazję i zajął miejsce bruneta.
- Hej, piękna. Co robisz tutaj sama w tak piękną noc? – zapytał pewnie siebie blondyn.
- Na pewno nie gawędzę z frajerami. – odparłam, odwracając się od niego.
- Hej, hej. Żadnych frajerów obok Ciebie nie widzę, jestem za to ja. – zaśmiał się – Może masz ochotę na drinka i rozmowę?
- Jakoś nie jestem zainteresowana tą propozycją. Poszukaj kogoś kto nabierze się na te durne gierki. – syknęłam.
                Jego źrenice momentalnie się zwęziły, a chłopak chwycił mnie mocno za ramię, patrząc mi groźnie w oczy.
- Nie pozwalaj sobie. To ja wyznaczam kto będzie ze mną rozmawiał i kiedy, a Ty mała lepiej się podporządkuj i… - nie zdążył dokończyć, gdyż został powalony na ziemię.
                Ethan uderzył go z całej siły. No, no. Nie wiedziałam, że mój towarzysz jest aż tak silny.
- Powiedziała, że masz się odczepić. Nie dociera? – powiedział wściekły, a następnie spojrzał na mnie – Idziemy.
                Jeszcze raz zerknęłam na przerażonego blondyna i ruszyłam w ślad za Ethanem. Nie odzywał się przez dłuższą część drogi, więc postanowiłam rozładować napięcie.



- Coś się stało?
- Dużo się stało! Jakiś typ próbował się do Ciebie dobrać, a mnie nie było w tej chwili, gdybym się spóźnił to… - powiedział załamany.
- Ale się nie spóźniłeś, mój wybawco. Najwyżej będę wychodzić razem z Tobą do łazienki. – zażartowałam.
- Gdyby coś Ci się stało to chyba bym umarł. – odpowiedział po chwili.
- To tylko ja, daj spokój, dam sobie radę. – oznajmiłam pewnie.
                Brunet zmierzył mnie wzrokiem i dalej niedbale kroczył przed siebie. Musiał się zacząć liczyć z tym, że nie jestem małą dziewczynką. Gdyby blondyn posunął się za daleko sama bym mu pokazała gdzie jego miejsce.
                Niespodziewanie Ethan zatrzymał się przez co o mało co nie wpadłam na niego. Odwrócił się w moją stronę i przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając. Czułam się lekko skołowana, jednak czułam się dobrze w jego ramionach. Wiedziałam, że przy nim nic mi nie grozi, że mogę zapomnieć o minionych wydarzeniach i wrócić do normalności.
- Co jest? – spytałam cicho.
- Kocham Cię. – powiedział.
- Praktycznie się nie znamy. – odparłam.
                W głębi serca wiedziałam, że sama zakochuję się w chłopaku, był dosłownie idealny. Szarmancki, kulturalny, uprzejmy, kochany, troskliwy, nieco cyniczny, ale był kimś ważnym. Miałam wrażenie, że znałam go całe życie.
- Sorki, zapomnij o tym. – powiedział i ruszył przed siebie.
                Jednak ja stałam w miejscu.
- Nie chcę o tym zapominać! – krzyknęłam.
                Oszołomiony chłopak odwrócił się w moją stronę i zobaczył jak z mojego lewego oka wypływa jedna pojedyncza łza.
- Nie płacz, nie możesz być smutna. Cholera, to moja wina.
- Nie mów mi, że mam zapomnieć… Skoro sama też coś do Ciebie czuję. – wyszeptałam.
                Brunet chwycił mnie lekko za podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy. Tak bardzo chciałam by to zrobił, by mnie pocałował. Jednak to nie nadchodziło. Czułam się źle. Co jeśli tylko się ze mną bawił?
                Wtedy stało się. Pocałował mnie delikatnie, czułam w tym żal i smutek połączone ze szczęściem i desperacją.
- Zostań ze mną.
- Co? – zapytałam, robiąc wielkie oczy.
- Zostań ze mną na zawsze, olej stare życie. Po prostu nie zostawiaj mnie.
- Na zawsze?
- Na zawsze. – potwierdził.
- Na zawsze. – powiedziałam i pocałowałam go.
                Czułam  narastającą euforię. Miłość nie była zła, była trudna, ale nie zła. Dawała szczęście i pozwalała oderwać się od problemów. Ona leczyła. Czułam. W końcu coś czułam.




"Just Game #14 - Logan"

- Masz jedną jedyną szansę Logan. – oznajmiłam cicho.
                Wiatr łagodnie owiewał nasze sylwetki. Blondyn milczał, jednak po chwili jego twarz rozpromienił przepiękny uśmiech. Nadal nie potrafiłam mu zaufać.
- Nie zawiodę Cię, obiecuję. – wyszeptał.
                Maszerowaliśmy przez ciemny las. Nadal nie pojmowałam, co mną kierowało, gdy wybrałam akurat Logana. Nie przepadałam za nim, a jednak coś nieustannie ciągnęło mnie ku jego osobie. Chyba zwariowałam. Zerknęłam na jego łagodne oblicze i tym samym natknęłam się na jego lustrujące spojrzenie. Speszyłam się lekko, aczkolwiek nie zerwałam kontaktu wzrokowego.
- Wiem, że mi nie wierzysz, ale mam nadzieję, że pewnego dnia ulegnie to zmianie i będę mógł udowodnić Ci, że możesz na mnie liczyć. – odparł zamyślony.
                Według Logana to właśnie on powiedział Ethanowi o całym zajściu z Johnem, co prawda wątpiłam w jego wersję, aczkolwiek John poparł jego „zeznania”. Zostałam przez to postawiona w ciężkiej sytuacji, jednakże zdecydowałam się dać Loganowi szansę.
- Chyba nie ma tu zbytnio o czym mówić. – odparłam.
                Prawda była jednak taka, że sama nie wiedziałam co powiedzieć. Podjęłam jedną z najdziwniejszych decyzji w moim zdecydowanie dennym życiu. Zastanawiałam się, co miałam wtedy w głowie decydując się na niego. Był arogancki, pewny siebie, wredny, chamski, manipulował ludźmi, jednym słowem zły. Czułam, że pomimo wszystko nie był aż taki zły.
- Zależy mi na Tobie, Natalia. Cholera, nigdy mi na nikim tak nie zależało. Przez Ciebie stałem się lepszy i zacząłem dostrzegać rzeczy, których wcześniej nawet bym nie zauważył. – stwierdził.
                Ta rozmowa wydawała mi się wkraczać na inny tor. Co on chciał przez to powiedzieć?
- To chyba dobrze. – skwitowałam cicho.
                Tak naprawdę nie chciałam teraz o tym rozmawiać, byłam pełna wątpliwości co do słuszności tej decyzji.




Lily siedziała podekscytowana na krześle w kuchni. Przyglądała mi się zaciekawiona przebiegiem rozmowy z Loganem. No cóż, co ja miałam jej opowiedzieć? Że nie wiedziałam nic?
                Oczywiście nie obyło się bez jej życiowych rad, które doprawdy mnie rozśmieszyły. Miałam nie przejmować się tym co będzie, ale tym co jest i ciągłe dąsanie w niczym nie mogło mi pomóc. No rzeczywiście.
                Następnego dnia zerwałam się z łóżka o świcie i postanowiłam pierwszy raz zastosować się do czyichś rad. Cóż za zmiana. Spojrzałam w lustro na mizerną, zamartwioną twarz, która należała do mnie. O nie, musiałam powiedzieć sobie stop. YOLO! Czy coś… Wyszykowałam się, założyłam piękną, białą sukienkę do kolan, a włosy zaczesałam do tyłu. Makijaż poprawił sytuację i musiałam przyznać, że nie tylko wyglądałam o niebo lepiej, ale tak też się czułam. Niespodziewanie, rozmyślanie przerwał mi dzwonek telefonu. Szybko podbiegłam do urządzenia i odczytałam wiadomość.
Od: Logan
Wyjdź przed dom.

Skołowana zeszłam powoli na dół. Czułam narastające we mnie zdenerwowanie. Co on znowu kombinował?
                Zaparło mi dech w piersiach, gdy ujrzałam tajemniczą niespodziankę, którą okazał się być ogromny bukiet róż. Logan podszedł do mnie i wręczył mi kwiaty.
- Mamy co świętować. – odparł zadowolony.
- Co?! – zapytałam zaskoczona.
Blondyn zaśmiał się, a moim oczom ukazał się nie kto inny jak Ethan.
- Wszyscy, którzy prześladowali Twojego brata trafili do pudła. – oznajmił brunet – To ja lecę.
                Przez chwilę miałam ochotę go zatrzymać, ale po chwili uświadomiłam  sobie, że to byłoby bez sensu. Tylko narobiłabym mu złudnej nadziei. Spojrzałam na uradowanego Logana, który wręczył mi bukiet. Zaprosiłam go do środka i włożyłam kwiaty do wazonu. Odwróciłam się i wpadłam na spojrzenie chłopaka. Patrzył na mnie tak jakoś dziwnie. Jakbym była jakimś ósmym cudem świata. Może jednak naprawdę mu na mnie zależało… Tylko czy mnie zależało na nim?




- Chodź, wyrwijmy się gdzieś. Tak swoją drogą pięknie wyglądasz. Sądziłem, że zastanę Cię w Twojej słynnej piżamce w tygryski. – zaśmiał się.
- Marz dalej! – jego śmiech udzielił mi się.
- O Tobie zawsze będę marzył.
- No cóż, podobno za marzenia nie karają.
                Blondyn otworzył mi drzwi do swojego odpicowanego samochodu. Posłusznie wsiadłam do środka. Przygryzłam lekko wargę, gdyż byłam zaciekawiona planami chłopaka na dzisiejszy dzień. W sumie zaczynałam powoli przekonywać się do niego, jednak do odbudowania zaufania czeka nas jeszcze długa droga.
                Wysiedliśmy, zatrzymując się na opuszczonej drodze. Jakoś specjalnie nie martwiłam się o swoje bezpieczeństwo, gdyż byłam pewna, że Logan nic by mi nie zrobił. Z każdym dniem lubiłam go coraz bardziej, ale dziwiło mnie to dziwne zdenerwowanie, które towarzyszyło mi w oczekiwaniu na wiadomość od niego lub jego przyjazd.
                Ruszyliśmy w stronę alejki, która wcale mi się nie dłużyła, gdyż Logan rozpoczął rozmowę.
- Lubię czasami odciąć się od tego zatłoczonego świata.
- No tak, czasami trzeba gdzieś uciec, by pobyć sam ze sobą. Gdybym ciągle była oblężona przez ludzi zwariowałabym. – odparłam.
- Dokładnie tak. Cieszę się, że ten koszmar się skończył, właściwie jeszcze nie podziękowałem Ci za to, że pozwoliłaś mi wszystko naprawić, a więc dziękuję.
- Każdy zasługuje na drugą szansę.
- Tak właściwie, mam pytanie. Dlaczego zawsze byłaś dla mnie taka oschła? To ze względu na to, że Lily coś do mnie czuła? – zapytał lekko zmieszany.
- Raczej przez Twoje propagowanie swojego wizerunku na typowego łamacza serc i egoistę.
- No w sumie, pewnie tak to wyglądało. To moja maska. Wiesz… Czasami trzeba udawać po to, by nikt nigdy nie odgadnął Twoich myśli i prawdziwego ja. Sama widzisz, jestem nieźle pokręcony i nadaję się na typowego dziwaka. – zaśmiał się.
- Nieprawda. Wolę Twoje prawdziwe ja. Wolę Ciebie takim jak teraz, o ile to Twoja prawdziwa twarz. – zaśmiałam się.
- Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy. 




Doszliśmy w końcu na górę. Widok stąd stanowił całkowitą odmienność tego, co widziałam na co dzień. Było tu naprawdę pięknie i spokojnie. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że gdzieś w okolicy znajduje się tak cudowne miejsce.
- Podoba Ci się?
- Jest idealnie. – powiedziałam, zamykając oczy i podnosząc ręce do góry.
                Zaczęłam śmiać się z niczego i uśmiechać. Tego potrzebowałam, chwili wytchnienia, a raczej zapomnienia. Otworzyłam oczy, gdy tylko dobiegł mnie śmiech blondyna.
- No co? – zapytałam, marszcząc brwi.
- Nic, po prostu wyglądasz uroczo.
- No, no. – zachichotałam.




Staliśmy w milczeniu, wpatrując się w siebie. Ile ja bym oddała za to by wiedzieć o czym myśli ten zakręcony chłopak.
- Czujesz coś do Dylana? – zapytał w końcu.
                Jego pytanie zbiło mnie z tropu.
- A czy jestem teraz z Dylanem?
- A do Ethana?
- Nawet go nie znam. – skrzywiłam się.
- A do mnie? – wiedziałam, że w końcu usłyszę to pytanie.
                Zawahałam się. Moje serce zabiło mocniej. Czas jakby zwolnił, a ja stałam, wpatrując się bezradnie w chłopaka. Nie wiedziałam… Gdy byłam z nim mój humor momentalnie się poprawiał. Zrobił tyle dla mnie, nie tylko teraz z Johnem, ale także na obozie i w innych sytuacjach, gdy potrzebowałam wsparcia. On jako jedyny mnie nie zawiódł.
- Tak myślałem. – powiedział, odwracając się i opierając o balustradę.
                Podbiegłam do niego i potknęłam się o kamień, ześlizgnęłam się i o mało co nie spadłam. Prawie umarłam. Gdyby nie ręka Logana, która chwyciła mnie idealnie w ostatnim możliwym momencie, leżałabym tam na dole, martwa. Spojrzałam na niego z oczami pełnymi łez. O mało co nie dostałam zawału. Chłopak wciągnął mnie i zamknął w swoim uścisku.
- Nigdy więcej tak nie rób. – powiedział – Dam Ci spokój i tak nic nigdy do mnie nie poczujesz, a ja tylko Ci się narzucam, nie chcę…
- Kocham Cię, Logan. To chciałam Ci powiedzieć zanim spadłam. – łkałam.
                Jego twarz wyrażała zdezorientowanie i szok. Zaniemówił. Wykorzystałam to i pocałowałam go szybko. Chłopak od razu odwzajemnił pocałunek, który był słodki i czuły.
                Musiałam w końcu to przyznać. Kochałam Logana.